Do góry
facebook

Kurpiowskie zwyczaje

Boże narodzenie

Więcej

Boże narodzenie

na Kurpiach

Świąteczne przygotowania
Gdy nadchodziła Wigilia większość przygotowań do Świąt była już zakończona. Wzdłuż kuchni pod sufitem leżakowały przykryte białym płótnem chleby. Przy piecach wisiały wianuszki grzybów. W kominie wędziły się szynki, boczki i schaby. W komorze stały kopańki z kaszankami, gliniane misy z galaretą i smalcem. Wysprzątane izby lśniły czystością, u powały wisiały przybrane papierowymi ozdobami podłaźniczki (kurpiowski stroik z żywych gałązek świerku lub sosny), w kącie stał dorodny snop żyta. Same potrawy miały inne niż dzisiaj znaczenie. Dużą wagę przywiązywano nie tylko do wyglądu i smaku potraw, ale do tkwiących w nich magicznych mocy. Miód dodawał sił, mak sprowadzał sen, orzechy potęgowały mądrość.

Wieczerza rozpoczynała się od modlitwy, później dzielono się opłatkiem i składano sobie życzenia. Był to początek, a zarazem kulminacja Wigilii. Sam posiłek stanowił już tylko dopełnienie tego niezwykłego momentu. Kto w wigilię przełamał się z innymi opłatkiem, przez cały rok mógł się dzielić chlebem. Życzenia musiały być szczere, a urazy przebaczone.

Resztki Wigilii pozostawały na stole do rana, aby podczas nocy mogły się pożywić dusze bliskich zmarłych. Podczas kolacji gospodarz odkładał do osobnej miski małą porcję z każdej potrawy by z opłatkiem zanieść zwierzętom do obory. Wieczór wigilijny kończył się w nocy, przepełniony dźwiękami dzwonków u sań Kurpiów jadących na pasterkę.


Jaka Wigilia, taki cały rok
Pierwszym ważnym dniem okresu świątecznego jest Wigilia. Powodem przypisania jej szczególnej rangi było silne powiązanie uczuć religijnych Kurpiów z próbami zabezpieczenia bytu rodzinie poprzez przewidywanie czy prognozowanie przyszłości.

Elementy wróżb przynoszą już godziny poranne wigilijnego dnia. Istniało przekonanie, iż szczęście i pomyślność da domowi wizyta mężczyzny jako pierwszego gościa. Z pierwszego odwiedzającego rodzinę wróżono też przyszły przychówek w gospodarstwie, jeśli była nim kobieta – przychówek będzie żeński, jeśli mężczyzna – męski.

Ważne miejsce zajmowało również obserwowanie pogody. Do dziś funkcjonuje w regionie przekonanie, iż „Jak Wigilia gwiaździsta – to jajczysta, a jak chmurzysta – to pleczysta”. Wierzono głęboko, że przebieg dnia wigilijnego będzie miał wpływ na życie w nadchodzącym roku. Pracowity dzień wróżył dużo pracy, ale i efektów. Przekonania te dotyczyły tak dorosłych jak i dzieci, które powinny zachowywać się cicho, grzecznie i uprzejmie, zaś dostanie „w skórę” było jak najgorszą prognozą na najbliższy rok. Innym funkcjonującym do dziś zwyczajem jest zakaz pożyczania w Wigilię czegokolwiek od sąsiadów, zwłaszcza ziemniaków.

W niektórych domach na kolację wigilijną gotowano na sypko groch lub fasolę. Pod koniec wieczerzy gospodarz nabierał na łyżkę tę potrawę i podrzucał do sufitu mówiąc „To na szczęście, żeby się groch (fasola) rodziły”. Jeśli przy tym zawartość łyżki przylgnęła do sufitu stanowiło to dobry znak na przyszłe zbiory. Jako prognostyk plonów traktowano także w różnych częściach regionu wyciąganie spod obrusa po posiłku źdźbeł siana. Wyciągnięcie przez gospodarza źdźbła z kłosem wróżyło dobre plony w nadchodzącym roku.


Zwyczaje wigilijne na Kurpiach
Przygotowania do wieczerzy są niezmienne od wieków i podobne we wszystkich regionach Polski. W Puszczy Zielonej rozkłada się na stole trochę siana, przykrywając go białym obrusem (bo Pan Jezus urodził się na sianie) i stawia się koniecznie nieparzystą – najmniej 9 – liczbę potraw. Najczęściej są to: kapusta z grochem lub z grzybami, ryba smażona, śledź w occie, kasza jaglana, pierogi z serem lub grzybami, kluski kartoflane, barszcz grzybowy, kluski z makiem i miodem, kisiel, kompot (zupa) z suszonych owoców.

Do wieczerzy wigilijnej powinna zasiąść parzysta liczba osób, w przeciwnym przypadku mógłby ktoś z rodziny umrzeć. Głowa rodziny, najczęściej ojciec, brał opłatek w rękę i mówił „Daj nam Boże, żebyśmy tak na drugi rok szczęśliwie doczekali”.

Po zakończonej kolacji resztki opłatka, a czasem i potraw dawał gospodarz zwierzętom, głównie krowom, wołom, owcom, co tłumaczono faktem, że były one w stajni przy narodzeniu Pana Jezusa i też winny mieć udział w świętowaniu.

Kolejnym zwyczajem występującym po wieczerzy było budzenie drzew. Gospodarz udawał się do przydomowego sadu i uderzając kijem w pnie drzew owocowych „budził” je do życia, a zwłaszcza owocowania.

Oprócz zwyczajów związanych z gospodarstwem, w Wigilię istotne były również zwyczaje dotyczące życia osobistego, zwłaszcza zamążpójścia. Po kolacji młode dziewczęta wychodziły przed dom, nasłuchując, z której strony zaszczeka pies – z tej właśnie przyjdzie przyszły mąż. Według innych relacji panna powinna w samej koszuli trzykrotnie obiec chałupę dookoła, a wtedy pokaże jej się przyszły kawaler.

Przed północą starsi członkowie rodziny udawali się zwykle do najbliższego kościoła na pasterkę. Podczas tej mszy św. (wg innych informatorów drugi dzień świąt, na św. Szczepana) rzucano z chóru na wiernych grochem, co miało spowodować urodzaj. Kobiety ukradkiem zbierały ten groch by dawać go następnie kurom dla podniesienia ich nośności.

Po pasterce popularne były wyścigi zaprzęgów do domu, tam zaś gospodarzowi, który dotarł pierwszy do swej zagrody miała najlepiej obrodzić pszenica.

Na Boże Narodzenie, zwane na Kurpiowszczyźnie Godami, przygotowywano w kościołach szopki figuralne. Bardzo ciekawą była szopka wystawiona w kościele myszynieckim, gdzie wszystkie postacie, łącznie z Matką Boską, przebrane były w ludowe stroje kurpiowskie. Wierni odwiedzający kościół podchodzili do szopki, pociągali wstążkę kołysząc w ten sposób Jezuska złożonego w kolebce i składali ofiary, w większości wypadków jajka lub inne produkty.

27 grudnia obchodzono niegdyś uroczystość „młodzianków”. Podczas mszy św. ksiądz częstował wiernych winem z kielicha, a wszyscy śpiewali wówczas „Gody w Kanie Galilejskiej”. Istniało na Kurpiach przekonanie, że w noc poprzedzającą ten dzień, woda w studniach zmienia się w wino i można o północy je zaczerpnąć, o ile jest się godnym takiego cudu.\


Opłatek na Kurpiach
Zwyczaj dzielenia się opłatkiem powstał dopiero pod koniec XVIII w. wśród szlachty, a potem przeszedł do innych warstw polskiego społeczeństwa. Kolację wigilijną rozpoczyna obowiązkowe łamanie się opłatkiem. Głowa rodziny trzymając w ręku opłatek składa domownikom życzenia, potem wszyscy z wszystkimi dzielą się składając sobie życzenia zdrowia, pomyślności, wszystkiego najlepszego. Moment ten jest najlepszym, aby zapomnieć o wszystkich urazach, wyciągnąć rękę do zgody i szczerze życzyć sobie nawzajem powodzenia w nadchodzącym roku.

Jak opłatek rozpoczyna kolację wigilijną, tak też występuje przy jej zakończeniu. Po spożyciu wieczerzy gospodyni przygotowywała opłatek do podania zwierzętom. Pozostałości opłatka lub opłatek kolorowy wgniatano w kulki chleba, w takiej ilości kulek, ile było sztuk zwierząt w gospodarstwie. W niektórych okolicach regionu kurpiowskiego opłatek podawano zawijając go w garść siana.

Opłatek wigilijny, był również wykorzystywany jako element dekoracyjny. Wielokrotnie wspomina się o tym, że dawniej ustawiane w izbie na Boże Narodzenie snopy zboża czy późniejsze choineczki, dekorowano krążkami białego opłatka. Płaskie krążki opłatka umieszczano także w dużej ilości pod sufitem. Przez swą lekkość przy każdym ruchu powietrza w izbie poruszały się, falowały i kręciły dookoła.

01-oplatek-min


Kurpiowskie kolędowanie
Do najstarszych a jednocześnie najbardziej charakterystycznych elementów świąt Bożego Narodzenia należą kolędy. W wiekach średnich zwyczaj składania sobie życzeń i wzajemnego obdarowywania rozpoczynał się w wigilię Bożego Narodzenia i trwał do Nowego Roku. W oparciu o te tradycje, kilka wieków później zaczęły się tworzyć grupy kolędnicze chodzące po wsi, składające gospodarzom recytowane lub śpiewane życzenia, za co otrzymywały podarki – jaja, ser, kiełbasę, czasami pieniądze.

Szczytowy rozwój polskich kolęd nastąpił w XVII i XVIII w., a ukształtowane wówczas formy pieśni znane są nam do dziś. Ulubionym motywem przewodnim kolęd jest wędrówka pasterzy do Betlejem, ich budzenie przez anioła, przygody podczas wędrówki, opis darów jakie niosą. Z tego to właśnie okresu może pochodzić najbardziej znana, uznawana za najstarszą, kurpiowska kolęda „Scanśliwe Betlejem, niasto Dazidowe”, w której obszernie przedstawiono pożytki, jakie miałby Jezusek, gdyby urodził się „na Puszczy”. Realizm zawarty w tej kolędzie świadczy, iż musiała powstać w pobliżu Puszczy Zielonej. Autorzy kolęd pozostają zazwyczj nieznani. Zapewne pisali je ludzie z niższych warstw kleru lub bakałarze małomiasteczkowi.

02-kolenda-min

Warto wspomnieć, że bardzo starym, znanym w całej Polsce zwyczajem było „kołysanie Jezuska”. Kolędą, która mogła towarzyszyć temu zwyczajowi jest znana powszechnie pieśń „Lulaj-że Jezuniu”. Zwyczaj kołysania przetrwał na Kurpiach bardzo długo, do przełomu XIX i XX w. „Od niepamiętnych czasów w kościele drewnianym w Myszyńcu na czas od Bożego Narodzenia do 70-cy ustawiano (…) szopkę. Puszczanie wszedłszy do kościoła najpierw podchodzili do szopki i pociągali wstążkę kołysząc Dzieciątko Jezus złożone w kolebce i składali obok na stołeczku ofiary”. Tak opisuje ten zwyczaj ksiądz L. Łukaszewicz, dawny wikariusz myszyniecki z lat 1892-1894. Główne postacie szopki były przebrane w stroje kurpiowskie.

03-kolenda-min 04-kartki-min


Choinka – symbol świąt Bożego Narodzenia
Choinka nie posiada odległych tradycji, zwłaszcza w naszym kraju, choć na ziemiach polskich zielonymi gałązkami świerkowymi czy sosnowymi dekorowano w okresie Bożego Narodzenia domy, budynki gospodarcze, płoty, bramy itp., nieznana zaś była choinka jako przyozdobione drzewko. Na polską wieś choinka trafiła stosunkowo późno, w zależności od regionu – od połowy XIX w. do lat 30-tych XX w.

Choinka jako drzewko ozdobne wyeliminowała całkowicie dotychczasowy snop czy snopy zboża ustawiane w izbie na Wigilię. Wyprawa po choinkę stała się czynnością obowiązkową w dniu wigilijnym, a znawcy przedmiotu wiążą ten fakt z „rytualną” kradzieżą (zwykle dla żartu) obowiązującą w dniu wigilijnym (podobnie jak polowanie czy połów ryb), co miało przynieść złodziejowi szczęście i wykazać jego zręczność, odwagę i spryt. Wybierano się więc do lasu po świerczek, jodełkę lub sosenkę, choć w regionie kurpiowskim sprawa nie była taka prosta. Kurpie jako grupa nie tolerowali kradzieży, nawet na niby, a po drugie las traktowali tradycyjnie jako swą własność, szli więc do siebie i nie mogło tu być mowy o kradzieży.

Przyniesioną do domu choinkę dekorowano różnymi ozdobami. Były to skromne dekoracje – kółka i gwiazdki z opłatka, małe (tzw. rajskie) jabłuszka, orzechy, a także specjalnie pieczone na tę okazję pierniczki, ciasteczka, ponadto zawieszano inne słodycze (np. cukierki) oraz świeczki.

Choinka symbolizowały w tradycji ludowej życie, nadzieję, trwanie, zwycięstwo, źródło osobistej energii. Przyniesione do domu drzewko miało życiodajną moc przekazać domownikom i inwentarzowi, gwarantując ciągłość wegetacji, płodność, zaś dla chrześcijan choinka symbolizowała Chrystusa jako „drzewo życia”.

05-choinka-min


Kurpiowskie smaki na Wigilię

Pierogi z kapustą i grzybami
Nadzienie
Ok. 90 dkg kapusty kiszonej
2 garście suszonych grzybów
5 dkg cebuli
oliwa, pieprz i sól
Grzyby umyć, zalać niewielką ilością wody gotować do miękkości, wyjąć, odcisnąć drobno pokroić. Do wywaru z grzybów włożyć pokrojona drobną kapustę, dusić do miękkości, odparować wodę.
Na oleju rozgrzanym zeszklić drobno posiekaną cebulę, dołożyć grzyby i kapustę, lekko podsmażyć, przyprawić solą i pieprzem, dokładnie wymieszać.

Ciasto
35 dkg mąki
1 jajo
ok. 1 szklankę letniej wody
Ciasto zagnieść i rozwałkować, formować pierogi. Pierogi gotujemy w osolonej wodzie i rozkładamy na półmiskach, aby obeschły. Świeże podajemy polane rozpuszczonym masłem. Na maśle również odsmażamy rumieniąc.

Buraczany zakwas do barszczu
1 kg buraków
2 litry wody
1 kg buraków obranych i pokrojonych zalać 2 litrami przegotowanej wody, dodać skórkę chleba razowego, przykryć ściereczką i pozostawić w ciepłym miejscu. Zakwas jest dobry po 5-6 dniach.

Świeża szynka z młodego wieprza
3-4 kg świeżego mięsa (szynki)
sól, 2-3 bobkowe listki
4-5 ziarenek angielskiego ziela
½ łyżeczka saletry
Przygotować 3-4 kg świeżego mięsa od szynki. Ugotować 1 litr wody z 2 łyżkami soli, 2-3 bobkowymi listkami, angielskim zielem i saletrą. Zalewę wystudzić i zalać szynkę na 5-6 dni, przewracając ją codziennie na inną stronę. Po 6 dniach szynkę wyjąć i ugotować do miękkości. Zdjąć skórkę, lekko posypać słoninę cukrem, wstawić w brytfannie do gorącego pieca, aby się cukier na wierzchu zrumienił lub też posmarować po wierzchu gęstym bulionem, żeby się utworzyła glazura. Podać ją można zamiast rumianej sztuki mięsa, pokrojona w plastry i obłożoną kruchą sałatą, makaronem, puree z grochu. Chrzan z octem i śmietaną podaje się osobno. Oczywiście tak peklowaną szynkę można uwędzić: najpierw ciepłym, a potem zimnym dymem.

W celu świadczenia usług najwyższej jakości nasza witryna wykorzystuje pliki cookies. Pozwalają one na dostosowanie treści do Państwa indywidualnych potrzeb.
Korzystanie z witryny oznacza zgodę na ich wykorzystanie. Więcej szczegółów na temat cookies w naszej Polityce Prywatności.